niedziela, 8 grudnia 2013

Żona inkwizytora.



Rok 1481 zapisał się w historii, jako moment powołania przez Izabelę Kastylijską inkwizycji, prawdziwej machiny terroru stworzonej w celu wyszukiwania, nawracania i karania heretyków. Powstanie tego systemu sądowo- śledczego w krótki czasie spowodowało, że w Hiszpanii zapłonęły stosy…
Kalogridis główną bohaterką swojej powieści uczyniła Marisol Garcię, córkę zamożnego chrześcijanina don Diega i konwertytki Magdaleny. Tutaj konieczna jest uwaga, że Hiszpania XV wieku była miejscem, gdzie początkowo koegzystowali względnie spokojnie chrześcijanie z dziada pradziada i konwertyci- ludzie, którzy zmienili swoje wyznanie na katolickie, sam król Ferdynand był konwertytą, co dowodzi powszechności zjawiska we wszystkich stanach społecznych. Sytuacja uległa dramatycznej zmianie, gdy przyjęto dekret na mocy którego wszelkie donosy i oskarżenia, także anonimowe, nabrały mocy niepodważalnego dowodu dla sądów zajmujących się kwestią religii. Nietrudno było przewidzieć katastrofalne skutki, jakie przyniosło uprawomocnienie tego zarządzenia: oskarżenia zaczęły sypać się jak z rękawa, drobne niesnaski z sąsiadem potrafiły zakończyć się oskarżeniem o herezję, konfiskatą majątku, a nawet śmiercią.
Życie beztroskiej jedynaczki, jaką jest Marisol, zmienia się dramatycznie pod wpływem zwiększających się wpływów inkwizycji, która z instytucji podległej parze królewskiej zmienia się w coś znacznie potężniejszego. Oskarżenie matki o herezję przewraca do góry nogami świat dziewczyny-w tym momencie jedynym ratunkiem dla całej rodziny wydaje się korzystne małżeństwo i tak zakochana w innym,  Marisol zostaje żoną prokuratora inkwizycji. Gabriel Hojeda, to człowiek równie wpływowy jak okrutny, którego postępowanie szybko powoduje, że jedynym uczuciem jakie jest w stanie żywić do niego małżonka, jest narastający wstręt i nienawiść. Co gorsza, wkrótce okazuje się, że bycie tytułową żoną inkwizytora nie gwarantuje bezpieczeństwa ani Marisol, ani jej ojcu i młodziutka dziewczyna wkrótce zmuszona zostanie do podejmowania dramatycznych decyzji.


Szkoda trochę zmarnowanego potencjału, jaki kryje w sobie tematyka-uproszczenia fabularne i przesadny sentymentalizm kierują powieść Kalogridis raczej w kierunku zwykłego romansu historycznego. Wątek ukochanego z młodości, który nagle pojawia się ponownie w życiu bohaterki osłabia nieco wymowę całej powieści, niepotrzebnie dodając dramatyzmu i tak skomplikowanym losom dziewczyny skazanej na życie w ciągłym strachu. Wydaje się, że autorce zabrakło odwagi, by pozbawić opowieść niepotrzebnych ozdóbek  i wątków, tak charakterystycznych dla romansów. Historia dziewczyny o „złym” pochodzeniu mogłaby poruszać o wiele bardziej, gdyby ograniczyć melodramatyczne wtręty i zostawić tylko zmagania kobiety z piekłem pochłaniającym jej dotychczasowy świat. Trudno także nie zauważyć, że tworząc bohaterów autorka zdecydowała się na dosyć jednowymiarowe konstrukcje: nie ma tutaj bohaterów złożonych i wielowymiarowych, mamy jedynie do czynienia z figurami stereotypowych złych i dobrych postaci, pozbawionych większej głębi psychologicznej.
Złożone losy Hiszpanii rozdartej wewnętrznymi konfliktami i zdanej na łaskę potężniejącej inkwizycji zostały dobrze oddane, choć momentami nie można oprzeć się wrażeniu, że trudna tematyka trochę przerosła autorkę. Nie obyło się bez schematycznych rozwiązań i uproszczeń, które obniżają poziom całości i niestety zabrakło kilku czynników sprawiających, że  całość byłaby czymś więcej, niż jednorazowa lektura do której się już nie wraca.


Recenzja napisana dla portalu dlaLejdis.pl

2 komentarze:

  1. Miałam podobne wrażenia - dobrze się zapowiadało, ale potencjał został zmarnowany...

    OdpowiedzUsuń