sobota, 29 sierpnia 2015

Kobiety na traktory ! A może jednak nie...

            



Do księgarń niedawno trafiła arcyciekawa pozycja stanowiąca próbę prześledzenia tego, jak w Polska w okresie powojennym zmieniała koncepcję równości i jakie reperkusje znalazło to w sytuacji kobiet.
            Autorka jest badaczką koncentrująca się na kwestiach społecznych i kulturalnych, a także profesorem historii na Uniwersytecie Illinois w Chicago i absolwentką Uniwersytetu Stanforda. Zainteresowanie autorki tematyką gender i relacjami międzyludzkimi znalazło odbicie w „Kobietach, komunizmie i industrializacji w powojennej Polsce.”
            Badaczka podkreśla, iż historia sprawiła, że po drugiej wojnie dramatycznej przemianie uległy stosunki społeczne i tradycyjne dotąd pojmowanie ról kobiecych i męskich. Komunizm w okresie zaraz po wojnie propagował „naturalne” różnice płciowe, kładąc nacisk na rolę matki w odbudowie strat demograficznych. W kolejnych latach ideolodzy mianowali pracę zawodową głównym narzędziem emancypacji kobiet, mimo że w rzeczywistości przywódcy ograniczali równe prawa kobiet i mężczyzn, na rzecz tych drugich.
            Autorka, badając relacje między dwoma płciami, zyskała nowe spojrzenie na komunistyczne mechanizmy władzy. Proces kształtowania się nowego ustroju nie pozostał bez wpływu na tradycyjnie pojmowane role. Fidelis stawia nieco kontrowersyjną tezę o pojmowaniu stalinizmu także w kategoriach szans i możliwości, a nie tylko w kategoriach terroru, podkreślając to, jak ogromną szansą dla mieszkanek wsi była możliwość przewartościowania tradycji wiejskiej i wykorzystania haseł komunizmu do poprawy jakości swojego życia : „(…) ma to być raczej sugestia, że złożoności ustroju stalinowskiego nie da się oddać w czysto normatywnym ujęciu”.
            Książka Fidelis pokazuje, że mimo haseł równości , komunizm daleki był od uznania równości płci tak naprawdę. Społeczeństwo niechętnie przyjmowało kobiety w tradycyjnie męskich zawodach, „kobieta na traktorze” postrzegana była w kategoriach radzieckiego ataku na polską tożsamość narodową. Stalinizm umocnił zatem tak naprawdę przedwojenną hierarchię płci, jako „bastion polskości”. Pomimo, iż aktywizacja zawodowa kobiet była kluczowym hasłem komunistów, podczas gdy tradycyjnie pojmowane role kobiet i mężczyzn pozostawały podstawowym wyznacznikiem porządku dla powojennej Polski, co naturalnie rodziło konflikty.
            Opracowanie Małgorzaty Fidelis jest nie tylko fascynującym dokumentem, ale także znaczącym głosem w dyskusji o roli kobiet w historii. Dzięki nieznanym dotąd materiałom- dokumentom z archiwum partii, tajnym kronikom milicyjnym, wywiadom- autorce udało się pokazać kluczową rolę kobiet w tworzeniu społeczeństwa komunistycznego, jednocześnie pokazując fasadowość naczelnych haseł komunizmu.

Recenzja dla portalu dla Lejdis.pl

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Hiszpański kicz.



Sklep w Paryżu” kusi obietnicą magicznej opowieści, osadzonej w czasach paryskiej bohemy, pokazującej że nasze życie może odmienić dosłownie jedna chwila. Takich historii czytaliśmy już mnóstwo, czy  Maxim Hernandez swoją książką zdołał  powiedzieć coś nowego?
            Główna bohaterka, to Teresa, prawie czterdziestoletnia samotniczka, żyjąca niezwykle ostrożnie, bez angażowania się; nie wahająca się nazwać swojej dotychczasowej egzystencji wegetacją. Stłamszona przez dzieciństwo u boku apodyktycznej ciotki, niszczącej w zarodku najmniejszy nawet przejaw buntu i samodzielności podopiecznej.  
            Stary szyld, zakupiony w antykwariacie staje się impulsem do zmian i przeprowadzki do Paryża, śladem enigmatycznej właścicielki sklepu z tkaninami, drugiej bohaterki książki- Alice. Życie dwóch kobiet zostaje pokazane w niezwykle  kontrastowy sposób: Teresa, bogata dziedziczka rodzinnej fortuny, żyje samotna i niekochana; Alice córka ubogich Francuzów dzięki swojej urodzie staje się natchnieniem paryskich artystów, inspirując ich i w ten sposób zapewniając sobie nieśmiertelność.
Zauroczona postacią pięknej muzy, Teresa podąża jej śladem, dzięki czemu mamy sposobność do poznawania Paryża lat dwudziestych.  Dwutorowo prowadzona narracja ukazuje Paryż współczesny i ten rządzony przez artystów pokroju Modiglianiego. Kolejne ślady na jakie natrafia Hiszpanka pozwalają zrekonstruować biografię Alice i jej skomplikowane  losy.  Oczywiście Paryż wyzwala w naszej bohaterce jej „prawdziwe ja”, pozwalając na odnalezienie szczęścia i sensu życia, dobroczynny wpływ nowego otoczenia zmienia nie do poznania szarą myszkę.
            Niestety, autor nie tylko nie odświeżył schematu tego typu powieści, ale swoją historię opowiedział w sposób nieznośnie pretensjonalny.  Kierowana impulsem Teresa zmienia swoje życie, ale hiszpańskiemu pisarzowi nie udało się tego wiarygodnie przedstawić. Tak samo jest zresztą z pozostałymi elementami fabuły: bohaterowie postępują nieracjonalnie, a dekoracje, w jakich odgrywają swoje role, są niestety rodem z taniego teatru.  Powierzchownie odmalowany obraz XX-wiecznej bohemy sprowadzony jest do picia, rozpusty i wydawania pieniędzy. Niestety nie udało się w najmniejszym stopniu oddać atmosfery Paryża rozkochanego w sztuce i wolności.
Egzaltowane dialogi przeplatają się z pseudofilozoficznymi wywodami postaci nakreślonych bardzo grubą kreską, topornych i mało przekonywujących. Co rusz natrafiamy na truizmy, z których: „Paryż to nie miejsce, to stan ducha”, jest najmniej oklepany.  Narracja jest chaotyczna, nieuporządkowana, a fabuła przewidywalna niemalże od początku, do nieznośnie przesłodzonego zakończenia.
Pomysł, by zderzyć biografię dwóch skrajnie różnych kobiet na tle Paryża był doskonałym materiałem na wciągającą powieść-  niestety,  Hernandez  nie sprostał  temu zadaniu. 

Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl

sobota, 15 sierpnia 2015

Skandale, skandaliki i prawdziwe tragedie.




Któż z nas oprze się wstydliwej przyjemności lektury plotek i ploteczek o aktorach? Anne Helen Petersen przygotowała smakowity kąsek dla  wielbicieli doniesień ze świata gwiazd filmowych, jej książka, to opowieść o skandalach kształtujących historię kina, ocalonych od trafienia na śmietnik pop -kultury.
            Książka amerykańskiej blogerki dotyczy wycinka w dziejach kinematografii, kiedy to studia usilnie pracowały nad kreowaniem nieskazitelnego obrazu gwiazd, by nie zniechęcić do przemysłu filmowego purytańskich widzów i równie cnotliwych krytyków. Wtedy to też powstał pewien schemat: pojawienie się skandalu, a potem technik jego kontroli; schemat kształtujący tak naprawdę,  w ocenie autorki książki, rozwój sztuki filmowej.
            W złotej erze Hollywood skandal rzadko oznaczał kres kariery i sławy, zbyt wielu specjalistów czuwało nad nienagannym wizerunkiem aktorów. Miało to jednak swoją cenę: kreowane sztucznie gwiazdy filmowe były w pełni zależne od wytwórni i swojego wizerunku, jaki narzucono im na początku kariery. Petersen w czternastu rozdziałach pokazuje, jak wywierana presja powodowała czasami upadek gwiazd poprzez naruszenie określonego status quo, leżącego u podstaw wizerunku.
            Kolejne rozdziały pokazują skomplikowane intrygi knute przez producentów oraz samych aktorów, by ukryć przed widzami drobne grzeszki, skandale i naprawdę ogromne przewinienia. Wielopiętrowe konstrukcje PR -owe, tworzone, by chronić Hollywood przed posądzeniem o bycia wylęgarnią grzechów, a także starannie pielęgnowane wizerunki, przeważnie nie mające nic wspólnego z rzeczywistością.
            Zebrane przez autorkę skandale pokazują, co oznaczało bycie „prawdziwą” kobietą, „prawdziwym” mężczyzną, dzieckiem, homoseksualistą w określonym momencie historii. zasad czasami miał miejsce w przeciągu kilku dni. Tyle trwało zrzucenie z piedestału kogoś, kto ośmielił się naruszyć warunki umowy zawartej nie tylko z wytwórnią, ale także z publicznością.  „Skandale złotej ery Hollywood”, to historia „(…) cmentarzyska pięknych lecz tragicznych sław, których szeregi zostały fizycznie i psychicznie przetrzebione przez ich studia filmowe”.
            Całość czyta się bardzo dobrze, autorka ze swadą operuje faktami, niezwykle plastycznie malując przed nami obraz złotego Hollywood, podpierając się imponującą ilością zebranego materiału. Czasami pojawiają się kwiatki w rodzaju „rozgorączkowanej dziarskości”, czy „zadziornego indywidualizmu”, ale w większości redakcja wyłapała tego typu ozdobniki. Zastrzec trzeba jednak, że filmowcy mogliby się złapać za głowę czytając niektóre definicje autorstwa Petersen, ale dla laika książka będzie świetną, choć nieco powierzchowną zabawą, pełną pikantnych smaczków.

Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl